niedziela, 3 stycznia 2016

NIEMOŻLIWE? NIE ISTNIEJE!




Odkąd stałam się mamą na swojej drodze spotykam coraz więcej wspaniałych ludzi… Obcych, bezinteresownych, gotowych pomóc na każdym kroku. To nieco dziwne, bo w tym zwariowanym świecie można by pomyśleć, że dobro zostało wyparte przez zło. W moim odczuciu tak nie jest. Oczywiście ludzi wrogo nastawionych, czy delikatnie mówiąc nieprzychylnych, jest całe mnóstwo, jednak wśród wszystkich ludzi spotykam prawdziwe perełki.
Najwięcej dobroci spotkało mnie po urodzeniu Hani. Trudno mi dywagować na temat z czym to jest związane, niemniej jednak tak właśnie było. Od samego początku sporo osób było z nami, pomagali słowem, ale też i czynem... Z każdym dniem okazywało się, że tych naszych „aniołów” przybywa. Nasza cudowna Pani fotograf, której zdjęcia z 13 dniową Hanią podbijają serca setek ludzi. Jej wspaniały mąż – ortopeda Hani, który wlał w nasze serca ogrom wiary i nadziei. Starsza Pani z naszej parafii, która zamówiła w intencji naszych dzieci Msze Wieczyste u Ojców Werbistów. Pani rehabilitantka – Iwonka – i jej mąż, który Hanię masuje. Aż wreszcie całkiem obcy ludzie, od których płynęły do mnie piękne, wzruszające słowa… Nie sposób wszystkich wymienić. Wszystkim jednak dziękuję z całego serca.
Hania kończy w tym momencie 8. miesiąc życia. Nie siedzi samodzielnie, choć bardzo się stara. Swobodnie się turla. Zaczyna pełzać i raczkować. Z racji swojej krótszej rączki idzie jej to ociężale, momentami wygląda dosyć komicznie, ale jak się uprze to i metr się do przodu przesunie. Jest niezwykle wesoła i energiczna. Wszystko ją interesuje. Wszystko chce dotknąć i wszędzie „wejść” – o matko co to będzie jak zacznie chodzić… Bardzo lubi się tulić i być noszona na rękach. Ostatnio dużo gaworzy: „mama”, „tata”, „papa”, „dada”…  Buzia jej się nie zamyka. Jeśli nie „gada” to się śmieje. Nauczyła się robić gest „papa” i wykonuje go ochoczo… Obiema rękoma! Powoli zaczyna być świadoma swojego ciała i potrafi dość długo wpatrywać się w swoją prawą dłoń, po czym spoglądać na drugą rączkę, w której dłoni nie ma… Bywa tak, że patrząc się na nią, robi mi się smutno… Gdzieś w środku ściska mi się gardło i łza się w oku pojawia. Jak nikt nie widzi to pozwalam sobie na to by zapłakać… Ale staram się być silna i spoglądam na tą uśmiechniętą buzię i te wielkie oczy… Wiem, że ona w tym momencie jest szczęśliwa. Taka jaka jest. Cudowna i wyjątkowa. Moja śliczna dziewczynka.




Mamy nowy 2016 rok. Dla nas to rok nadziei. Powoli, ale zdecydowanie zaczynamy zbiórkę środków na protezę dla Hani. Nie będziemy jej prawdopodobnie robić ani w tym ani w przyszłym roku. Ale według informacji jakie uzyskaliśmy koszt protezy dla kilkuletniego dziecka przekracza 60 tysięcy złotych, a zmiany należy dokonywać co 1,5 – 2 lata. Mamy zatem kilka lat na uzbieranie ogromnej kwoty. Dlatego jeśli ktokolwiek z moich czytelników bądź Waszych rodzin byłby chętny przekazać swój 1% podatku dla Naszej Hani będziemy bardzo wdzięczni. Wszelkie informacje podam w osobnym poście. Można także do mnie pisać informacje prywatne, wtedy udzielę szczegółowych informacji. 

Dziękujemy za całe dobro które Nas spotyka... I cóż tu dużo mówić... Prosimy o więcej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz