sobota, 19 września 2015


1000 PIERWSZYCH DNI


Karolek urodził się z 10 pkt. w skali Apgar. Był różowy i śliczny. Krzyczał na całe gardło. Nasza radość była nie do opisania. Oto jest nasz potomek. Pierworodny. Wyczekany, upragniony syn. Pierwsze dni nie były łatwe. Z powodu cięcia cesarskiego, którego nie chciałam, miałam lekki stan depresyjny. Płakałam prawie bez przerwy. Nie pomagał mi też fakt, iż Karol bardzo tracił na wadze, a w moich piersiach było niewiele mleka. Ale przetrwaliśmy. Po tym niełatwym początku nastały jeszcze trudniejsze chwile. Przez pierwsze 7 tygodni miałam nawały pokarmu. Każde karmienia piersią wywoływało niesamowity ból. Walczyłam jednak o to by tą laktację unormować. W końcu się udało. Karol od urodzenia był dzieckiem, które bardzo mało spało. Było to wyczerpujące, ale i pouczające dla nas jako rodziców. Mąż nieraz spał z Karolem w fotelu bujanym, żebym tylko ja mogła się nieco przespać w nocy.
Z perspektywy czasu wiem, że już około 3-4 miesiąca życia było widać pewne symptomy, że coś jest nie tak z naszym dzieckiem. Mało się uśmiechał. Nie był niczym zainteresowany. Na spacerach był wpatrzony w „nic”. Nie interesowały go grzechotki. Prawie nigdy nie odwzajemniał uśmiechu. Byłam bardzo nerwowa jak ktoś brał go na ręce. Zawsze bałam się, że uśmiechnie się akurat wtedy… Nie do mnie, a do kogoś innego. Teraz wiem, że po prostu łaknęłam jego uśmiechów. Nie gruchał, nie gaworzył. Usiadł samodzielnie mając 9 miesięcy. Zaczął chodzić mając 16 miesięcy. Gdy miał 17 miesięcy udaliśmy się pierwszy raz do logopedy. Tak dla własnego spokoju. Okazało się, że poza mową Karol ma jeszcze szereg innych zaległości… Ale był taki malutki. Pani logopeda powiedziała nam jak się z nim bawić, żeby go pewnych rzeczy nauczyć… Jak ćwiczyć mowę, co robić, żeby go pobudzić do aktywności. Niestety nasze zabawy i ćwiczenia nie przynosiły skutku. W wieku 22 miesięcy pojechaliśmy w swoje rodzinne strony. Przy okazji udaliśmy się z Karolem na wizytę do neurologa dziecięcego. To był pierwszy przełom w naszym myśleniu… Już wiedzieliśmy, że coś jest naprawdę nie tak. Że problemem nie jest tylko brak mowy… Zrobiliśmy wtedy ogrom badań krwi, żeby wykluczyć pewne choroby. Dostaliśmy skierowania do logopedy i na badanie słuchu.
Praca z logopedą była praktycznie niemożliwa. Z Karolem nie było w ogóle kontaktu. Wszystkiego się bał. Nie słuchał, nie reagował. Posypało się wszystko. Na badaniach słuchu byliśmy kilkukrotnie. Wszystkie wyszły bardzo dobrze. Czyli brak mowy to nie kwestia złego słuchu. Logopeda się poddała. Wszyscy sugerowali badania w poradni specjalistycznej. W październiku 2014 roku przeprowadzona została diagnoza funkcjonalna Karolka. Z badań wyszło, że nasz syn mając 26 miesięcy funkcjonuje na poziomie dziecka 11 miesięcznego. Był to dla nas szok.
W grudniu 2014 roku Karol zaczął terapię wczesnego wspomagania rozwoju. Od tamtej pory uczęszcza na te zajęcia. Większość jego umiejętności, które teraz posiada, są wynikiem ciężkiej pracy Pani Magdy (terapeutki Karola) i naszej… Tego co każde dziecko uczy się poprzez naśladownictwo dorosłych czy innych dzieci my musieliśmy naszego syna nauczyć. Jego mowa wciąż jest znikoma… Niemniej jednak nauczył się chociaż minimalnie komunikować. Gdy ma dobry dzień to kontakt z nim jest ułatwiony i można ćwiczyć, bawić się czy uczyć. W te gorsze dni myślimy tylko o przetrwaniu… Takie jest nasze życie. Dzień za dniem.
Pomimo całego trudu na codzień nie wyobrażam sobie, że mogłabym być matką innego syna… Że miałabym go nie mieć. Jest moim oczkiem w głowie. Wieczorem, kiedy jest wykąpany, biegnie do mnie wprost z łazienki , by się przytulić, pocałować i powiedzieć „Papa”… Następnie bierze tatusia za rękę i idą do pokoju czytać bajkę na dobranoc… Czuję wtedy, że przecież po każdym gorszym dniu nadejdzie inny… lepszy.

Kiedyś, kiedy jeszcze Karolka serduszko biło we mnie pomyślałam sobie, że jeśli na świecie mają się rodzić dzieci o specjalnych potrzebach, dzieci chore, czy niepełnosprawne to niech Bóg da nam takie dziecko. Zaopiekujemy się nim. Będziemy je kochać  z całych sił. Choćby było bardzo źle… Teraz wiem, że moje myśli zostały wysłuchane. Zrozumiałam to kiedy dowiedziałam się jak ciężka droga nas czeka z Karolem. Wtedy kiedy w moim brzuchu biło już maleńkie serduszko Hani… I nie wiedziałam, że jej pojawienie się na świecie też będzie spełnieniem moich myśli sprzed kilku lat…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz